15-lecie Szkoły Polskiej. Część 6. Wypowiedzi rodziców i dzieci

Polscy emigranci, którzy w latach 80–tych masowo wyjeżdżali z kraju, ze względów politycznych, gospodarczych czy rodzinnych, szukali kontaktów Z rodakami w nowych miejscach osiedlenia.

Spontanicznie powstawały różne stowarzyszenia i kluby, które jednak ze względu na wewnętrzne konflikty często rozpadały się. I właśnie w tych warunkach wiosną 1992 roku duszpasterz Polskiej Misji Katolickiej w Karlsruhe ks. dr K.Kosicki wyszedł z propozycją utworzenia polskiej szkoły przy PMK w Karlsruhe, jako filii Szkoły Polskiej przy Ambasadzie RP w Kolonii.

Z entuzjazmem poparłem tę inicjatywę i chętnie pomagałem ksiedzu w redagowaniu pism do urzedów w celu uzyskania zgody na zatwierdzenie polskiej szkoły. Z zaangażowaniem werbowałem rodziców, żeby nie „wstydzili” sie uczyć dzieci języka ojczystego. Często używałem takich argumentów ,jak: „iż Polacy nie gęsi, też swój język mają”, lub „człowiek tyle razy jest człowiekiem, ile zna jezyków”. Czasami otrzymywałem odpowiedź: „nie po to wyjeżdzaliśmy z Polski,żeby teraz uczyć się polskiego języka”. Bardzo pomagały stwierdzenia, że jest to język „ za darmo”, a dla rodziców jest to znakomity sposób na porozumiewanie sie z dziećmi. Gdyż młodzi szybko nauczą się nowego języka, a rodzicom zabraknie specyficznego słownictwa w porozumiewaniu się z dziećmi.

Osobiście uważam, że moje dzieci chętnie uczęszczały (Grzegorz i Tomasz) i uczęszczaja (Viktoria i Krzysztof) do polskiej szkoły, ucząc sie różnych polskich pojęć w szerokiej gamie przedmiotów oraz biorąc aktywny udział w niezapomnianych przedstawieniach szkolnych (patriotycznych i religijnych) poznają kulturę, tradycję i historię Polski.

Nie bez znaczenia jest fakt, że pomagajac dzieciom w odrabianiu zadań szkolnych, jest to dla wielu rodziców „intensywna” powtórka z języka polskiego lub historii Polski. Trwałość, popularność szkoły oraz liczba uczniów śwadczą o słusznosci utworzenia szkoły pod patronatem instytucji kościelnej. Utrudnia „upolitycznienie” lub społeczna selekcje dzieci. Poprzez cotygodniowe msze oraz spotkania wspólnot w różnych ośrodkach jest możliwa wymiana informacji oraz popularyzacja szkoły.Uczniowie naszej szkoły biorąc udział w olimpiadach, wyjeżdżając z przedstawieniami do innych Misji Katolickich przyczniły się do rozpowszechnienia wartości przekazywanych przez nasza szkołę

Z okazji jubileuszu życzę dyrekcji szkoły, gronu nauczycielskiemu, komitetowi rodzicielskiemu, organizatorom i sympatykom szkoły owocnej pracy pedagogicznej i społecznej, a dzieciom, dzięki którym szkoła istnieje sukcesów w nauce, interesujacych zajęć lekcyjnych i kompetentnych nauczycieli, a przede wszystkim poznania piękna jezyka, kultury i tradycji polskiej.

Dr inż. Ryszard Mrugała

JubileuszJedną z naszych wielkich trosk było wychowanie Joasi w duchu kultury i tradycji polskiej . Błogosławieństwem dla nas było powstanie Polskiej Szkoły przy PMK w Karlsruhe. Mimo iż był to dla niej dodatkowy obowiązek, chodziła na zajęcia z ochotą. Po któryś zajęciach wracając do domu zafascynowana mówi:
– Mamo, tato! My w szkole polskiej robimy takie trudne rzeczy!
– Cóż takiego? – pytamy.
– „Przełamki“ – odpowiada Joasia.

Bardzo ciekawą formą nauki języka polskiego są inscenizacje i recytacje polskiej literatury pięknej. Byliśmy zafascynowani postawą i ambicją młodych aktorów, bo wszyscy chcieli teksty długie i trudne.

Gdy dzieci stają się młodzieżą, zaczynają się problemy z motywacją uczęszczania na dodatkowe zajęcia, dlatego jesteśmy pełni uznania dla poszukiwania form zajęć dla grupy starszej, młodzieżowej. Zajęcia niekonwencjonalne poza budynkiem szkoły były dla młodzieży wręcz nowym rytuałem, uczestniczeniem w czymś wyjątkowym, jakby przynależnością do klubu.

Słyszeliśmy niejednokrotnie od rodziców, że nauczyciele w szkołach niemieckich nieprzychylnie patrzą na dzieci uczące się języka polskiego, że niby to utrudnia naukę języka niemieckiego. Joasia nie miała takich nauczycieli, a jej nauczycielka niemieckiego w szkole podstawowej była pełna uznania, że uczy się polskiego. Podkreślała, że to może tylko pomóc w nauce następnych języków. Wiedza i umiejętności, które Joasia wyniosła z Polskiej Szkoły zostały również docenione w gimnazjum na lekcji historii i niemieckiego. Zamiast tradycyjnej formy referatu nasza córka przygotowała z koleżanką inscenizacje utworów Schillera. Jej koleżanka była narratorem, a Joasia zagrała główne postacie z dramatów Schillera. Nauczyciel był pełen uznania i stwierdził, że po dykcji i intonacji głosu widać dobre przygotowanie „aktorskie“.

Nasza Szkoła Polska w Karlsruhe uczy nie tylko języka i tradycji ,ale przyczynia się do ogólnego rozwoju humanistycznego naszych dzieci.

Gratulujemy jubileuszu 15-lecia i życzymy dalszych sukcesów oraz satysfakcji z owoców edukacji.

Szczęść Boże. Anna i Tadeusz Kociszewscy

Nasza SzkołaKiedy w 1986r. wyjechałem z rodzicami i rodzeństwem z Polski do Niemiec, myślałem, że od tej chwili skończył się mój bezpośredni kontakt z polska szkołą, a jedynym źródłem, które nie pozwoli zapomnieć mi ojczystego języka, będzie mój rodzinny dom.

Jednak już w kilka lat później, w 1991r. ksiądz Kazimierz Kosicki wraz z radą parafialną udostępnił nam naukę języka polskiego, historii, geografii, religii oraz innych przedmiotów tutaj w Karlsruhe.

Zajęcia odbywają się do dnia dzisiejszego już od ponad 15-stu lat co drogą sobotę miesiąca.

Największą atrakcję stanowią dla mnie często organizowane akademie oraz przedstawienia z udziałem uczniów. Polska szkoła zbliża również młodzież, która na co dzień nie może się spotykać ze względu na odległości od ich miejsc zamieszkania.

Teraz to ja, były uczeń naszej szkoły, zawożę moją ośmioletnia córkę na zajęcia i bardzo się cieszę, że dzieci, nawet jeśli urodziły się w Niemczech, mają możliwość uczęszczać na lekcje w języku polskim.

Pozdrowienia, Jarek i Julia Widomscy

Sobota – jeden dzień w Polskiej Szkole7:30 – dzwoni budzik, trudno się wygramolić z wygodnego łóżka, ale mama też już woła, aby wstawać. Dzisiaj są lekcje w Polskiej Szkole. Gdy już jestem wyszykowana, rodzice zawożą mnie przez prawie puściutkie miasto na Moltkestraße pod numer 7. Tam właśnie w Gimnazjum św. Dominika znajduje się Polska Szkoła. Jestem wcześnie i klasa jest prawie pusta. Siadam na moim stałym miejscu i wypakowuję zeszyt do języka polskiego. Słyszę śmiech i donośne głosy na korytarzu, to pewnie koledzy z mojej klasy, oni zawsze robią raban. Kilka minut później klasa jest już prawie całkiem zapełniona. Moje koleżanki żartują i opowiadają, co przydarzyło im się w minionym tygodniu. Słychać kroki na korytarzu – to może być tylko pani Szegidewicz. Buty na obcasie wydają głośny dżwięk na płytkach. Pani od polskiego z wielką torbą wchodzi do klasy i wita wesołym głosem. Klasa odpowiada trochę zaspana. Lekcje j.polskiego mijają szybko, mimo iż to dwie godziny.“ Pan Tadeusz“ – nasz nowy temat. Wiele osób z początku narzeka, lecz po kilku minutach wszyscy są pochłonięci tematem. Pani Szegidewicz obiecuje przynieść film na następną lekcję.

Lekcja historii jest jedną z najbardziej relaksujących – jednak to nie znaczy, że lenimy się na lekcjach. Pani Katarzyna opowiada historię, jakby oglądało się film. Na każdej lekcji zapisujemy najważniejsze daty, do których możemy dołączyć zapamiętane obrazy z opowiadania Pani Kasi.

Na lekcjach geografii zaczynają się dyskusje, klasa próbuje zejść na inny temat, ponieważ pani Bajuk lubi rozmawiać na różne tematy. Jednak nauczycielka potrafi w bardzo zręczny sposób przejść od naszej rozmowy do tematu lekcji, a klasa nawet nie spostrzega zmiany kursu na teren geograficzny. I tak nowy temat staje się interesujący.

Ostatnia lekcja to lekcja z księdzem Kosickim. Oczywiście religia musi należeć do przedmiotów Polskiej Szkoły. Ksiądz wchodzi z torbą sportową, w której przyniósł nam Pisma Swięte do pracy na lekcjach. Kładzie torbę na pulpicie i zaczyna rozmowę z kilkoma uczniami. Lekcje religii są dużym forum do dyskusji podobnie jak lekcje z języka polskiego. Pod koniec lekcji dowiadujemy się o wycieczce szkolnej. Wszyscy zaczynają się umawiać, kto z kim będzie siedział w autobusie. Ania przypomina księdzu o dzwonku, ksiądz zerka na zegarek i jak zwykle dziwi się, jak ten czas szybko leci. Modlitwa kończąca lekcje i ksiądz biegnie z dzwonkiem na korytarz, gdzie już wielu rodziców czeka na dzieci. Ja też z Dorotą i Anią opuszczam klasę, żegnamy się krótko, bo jutro widzimy się w kościele.

Joanna Kociszewska

Polska szkoła-harcerstwoW wieku 12 lat moi rodzice wysłali mnie i moją młodszą siostrę do polskiej szkoły przy Polskiej Misji Katolickiej w Karlsruhe. Zaczęłam chodzić tam, aby uczyć się języka polskiego oraz co było dla mnie bardzo ważne historii Polski. Poza tym w polskiej szkole były takie przedmioty jak: religia, geografia, matematyka i biologia, które miałam także w niemieckiej szkole, ale chetniej uczyłam się ich w ojczystym języku.

Co drugą sobotę w miesiącu chodziłam do polskiej szkoły, bardzo się z tego powodu cieszyłam, a to nie tylko dla tego, że mogłam się uczyc po polsku, ale też z tego powodu przyjaciół których poznałam w szkole. Bardzo mile wspominam różne wycieczki jak n.p. do Schwarzwaldu, Freiburga, na których spotykalismy się z innymi polskimi parafiami z Niemiec.

Najbardziej utkwiło mi w pamięci harcerstwo, które powstało z inicjatywy Geralda H. Byłam wtedy w ostatniej klasie. Dzięki harcerstwu poznałam moją pierwszą, wielką i jedyną miłość Piotra. Piotr chodził do polskiej szkoły od początku jej istnienia. Był także w mojej klasie, ale nigdy wcześniej nie zwracałam na niego uwagi. Był w moich oczach bardzo dziecinny, a to dlatego, że zawsze na przerwach grał z młodszymi na przerwach w piłkę nożną . Już na jednej z pierwszych zbiórek w harcerskich w 1997 r. wybraliśmy się do kina na film „Titanic”. Z filmu mało pamiętam, ponieważ przegadaliśmy z Piotrem cały film.

Od tej pory darzyliśmy się sympatią. W styczniu 1998 r. wybraliśmy się całym zastępem harcerzy” na dyskotekę do Kandel. Od tego wieczoru nasze drogi się połączyły.

Niestety losy harcerstwa nie trwały długo. Czternastego lutego 1998 r. obyło nasze ostatnie spotkanie w Bad Herrenalb. Ze względu na brak czasu i chętnych harcerstwo rozpadło się.

Moja wspólna droga z Piotrem trwa aż do dziś. Jesteśmy już prawie 9 lat razem. Od siedmiu lat małżeństwem. A od 2 ½ roku szczęśliwymi rodzicami. Już wkrótce także nasza córeczka Isabella przekroczy progi polskiej szkoły (przedszkola) przy Polskiej Misji Katolickiej w Karlsruhe. Mamy nadzieję, że będzie miała także wiele miłych wspomnień, z polskiej szkoły, tak jak my.

Kamila Widomska